sobota, 3 grudnia 2016

Kirgistan - kraj największej jurty Azji Centralnej

Jeden z dawnych kirgiskich bohaterów
Kilka miesięcy temu nadarzyła mi się okazja, żeby zobaczyć, jak żyją ludzie po drugiej stronie granicy - w Kirgistanie, czyli kraju jurt. Nawet jeśli spora część Kirgizów dziś już w jurtach nie mieszka, to jurta jest widocznym wszędzie symbolem i powodem do dumy, a w okolicach Biszkeku można zwiedzić nawet ponoć największą jurtę w Azji Centralnej. Do architektury jurty nawiązuje nawet czerwona kirgiska flaga, na której widnieje złoty tündük – mająca odprowadzać dym dziura w dachu jurty – w otoczeniu czterdziestu płomieni. Symbolizują one zjednoczone przez mitologicznego herosa Manasa kirgiskich plemion i pokonanie Chińczyków i Kałmuków. Moim zdaniem to strasznie fajne mieć na państwowych symbolach takie mitologiczne historie!
Kirgistan ma obecnie ponad 5,5 mln mieszkańców, z czego większość stanowią Kirgizi - szacunkowo jakieś 70% społeczeństwa. Kirgizi mają swój język należący do języków turkijskich, co oznacza, że blisko im pod tym względem do większości pozostałych narodów Azji Centralnej - takich Uzbeków czy Turkmenów - a całkiem daleko do Tadżyków.
Tadżyków Kirgizi nie lubią i przy każdej okazji chętnie okazują swoją nad nimi wyższość. Moja radość, że rozumiem niektóre kirgiskie słowa - wyraźnie pożyczki persko-arabskie - została opatrzona komentarzem, że te wszystkie słowa znam z tadżyckiego, bo Tadżycy przejęli je... od Kirgizów. Oczywiście jak Kirgizi nie lubią Tadżyków, tak i Tadżycy nie przepadają za Kirgizami - podczas wizyt w Tadżykistanie nasłuchałam się o przestępcach, napadach, złodziejstwie, mafii i skorumpowanej policji i ogólnej samowolce...

Centrum handlowe w Biszkeku
Słowem-kluczem jest u Kirgizów (też dobrze mi znane, ale już  się nawet nie przyznaję) madanijat - kultura. Taki wytrych, jeśli Kirgiz chce cokolwiek mądrego powiedzieć o swoim kraju. A właściwie wytrychy są dwa - kultura i demokracja. Nie będę teraz rozważać, na ile Kirgistan jest krajem demokratycznym, bo sami chyba od demokracji coraz bardziej dryfujemy gdzieś w przestworza jedynej słusznej władzy, ale warto wspomnieć, że faktycznie akurat właśnie tu po rozpadzie ZSRR władza zmieniła się już kilkakrotnie, a Kirgizi z dumą podkreślają, że dwukrotnie wszczęli rewolucję. Jak na Azję Centralną zasiedziałych dyktatorów to faktycznie nietypowe. I, co więcej, o tych zmianach władzy się mówi, stoją pomniki, można odwiedzić groby poległych. Jak porównać to na przykład z zupełnie nieobecnym tematem wojny domowej w Tadżykistanie, to w Kirgistanie mamy do czynienia z inną rzeczywistością polityczną. Ale, jak przestrzega znajomy Amerykanin, osiadły w Biszkeku od lat, oczywiście i tu nie należy się za bardzo wychylać z politycznymi komentarzami czy działaniami. Azja Centralna to jednak zawsze Azja Centralna.

Pałac prezydencki w Biszkeku
A sam Biszkek? Ogromny szok, bo wydawało mi się, że to będzie takie drugie Duszanbe. Ale - w przeciwieństwie do tadżyckiej stolicy - miasteczko Piszpek założono tu trochę wcześniej. W 1926 roku ówczesne Frunze - nazwane tak na cześć lokalnego rewolucjonisty - zostało stolicą radzieckiej Kirgizji, a w 1991 roku przemianowano je na Biszkek i uczyniono stolicą młodej, niepodległej republiki. Dziś Biszkek ma prawie milion mieszkańców, skomplikowany system komunikacji trolejbusowo-marszrutkowej, poradzieckie blokowiska i socjalistyczny budynek Poczty Głównej (sprawdzone - widokówki do Polski dochodzą, chociaż zajmuje im to kilka dobrych tygodni), filharmonię (sprawdzone - wszystkie krzesła zajęte), pałac prezydencki, kilka uniwersytetów (w tym jeden sponsorowany przez bratni naród turecki), Muzeum Narodowe (choć akurat zamknięte na czas remontu), knajpki w stylu zachodnim i liczne pomniki, spośród których najbardziej rzuca się w oczy Manas, mitologiczny heros, któremu miejsca ustąpił Lenin - nie zburzony, ale przeniesiony na tyły muzealnego gmachu. 

Wieczorny widok na Biszkek

Muzeum Narodowe w Biszkeku

Są i jurty :)


Cmentarz ofiar rewolucji

Meczet ufundowany przez Turków

Największa jurta świata :)

Wnętrze jurty dla turystów


Heros Manas przed budynkiem filharmonii 

1 komentarz:

  1. Mam nadzieje, że kiedyś uda mi się odwiedzić ten rejon Azji. Wydaje się być tak odległy i nieodkryty, a jednocześnie (prawdopodobnie ze względu na wieloletnie ścisłe relacje z Rosją) całkiem swojski :)

    OdpowiedzUsuń