piątek, 30 maja 2014

Parada absurdu

Od kiedy w Duszanbe zburzono budynek poczty głównej, na przeciwko pomnika Ismaila Samanidy stoi zielone, wysokie, metalowe ogrodzenie, na którym od czasu do czasu zmieniają się bilbordy. W ubiegłym tygodni oddział pań uzbrojonych w szmaty i wiadra zabrał się do gruntownego szorowania płotu w związku z nadchodzącym Dniem Straży Granicznej. Przez jakieś dwa tygodnie poprzedzające ostatni poniedziałek główna ulica była wieczorami zamknięta dla wszystkich zmotoryzowanych. Żadnych taksówek, trolejbusów, autobusów czy prywatnych samochodów. Wszędzie żołnierze ćwiczący maszerowanie wzdłuż i wszerz ulicy Rudakiego. Pieszo, konno lub z wojskową maszynerią. A wszystko z okazji wielkiej parady z okazji dwudziestej rocznicy utworzenia tadżyckiej straży granicznej. Paradowało ponad 10 tys. wojskowych, w tym 600 kobiet, którym - na zachętę - prezydent obiecał po tysiąc somoni, czyli po jakieś 600 złotych.

Nocne przygotowania
Parada miała się zacząć o 10 w poniedziałkowe przedpołudnie. Już w okolicach CUM-u stały ekipy przygotowane do sprawdzania torebek i plecaków przechodniów. U szczytu Parku Rudakiego ustawione rzędem czołgi, niestety dalej przejść się nie dało, bo wszystko obstawiono milicją. Nie puścili ani nas (wobec naszego żalu, że z Polski przyjechałyśmy przecież taki kawał, zasugerowano nam spróbowanie w innym miejscu), ani innych mieszkańców stolicy, podobnie jak my poszukujących możliwości obejrzenia parady. Bo nie mieliśmy przepustek, a parady nie przygotowano dla zwykłych ludzi, tylko dla prezydenta i rozmaitych szych, a my możemy sobie najwyżej... obejrzeć ją w telewizji. Nawet czołgom u wylotu parku nie można było zrobić zdjęcia - jakbyśmy wcześniej przyszły, na przykład przed 8, to by można było. Ale po 9 już nie. Jedna z poirytowanych pań zasugerowała milicjantowi, żeby może zająłby się pilnowaniem chuliganów, a nie parku. A my, po zrobieniu miliona kilometrów obchodząc zamknięte centrum, znalazłyśmy się w końcu w miejscu, z którego można było - przy akompaniamencie rozwrzeszczanych milicjantów, rozstawiających z kąta w kąt pieszych i samochody - zobaczyć żołnierzy wracających z parady. A skąd jesteście? I po co wam te zdjęcia? - zapytał milicjant.

Bilbordy na zielonym płocie z okazji parady
Żołnierze wracający z parady

Żołnierze wracający z parady

sobota, 24 maja 2014

Pamirskie potyczki

W Badachszanie mamy powtórkę z tego, co działo się latem 2012 roku, kiedy władze podjęły akcję usunięcia - jak podawano - uzbrojonych przestępców, którzy podobno zabili lokalnego szefa sił bezpieczeństwa. Mówiło się wtedy wiele i różnie - o narkotykowych baronach, o ukrywających się na terenie GBOA opozycyjnych komendantach z czasów wojny domowej, o nielegalnych uzbrojonych grupach przestępczych. W rezultacie zabitych lub rannych były dziesiątki. Kilka dni temu, 21 maja, znowu doszło do starć między mieszkańcami a policją, poszukującą ponoć narkotykowych przestępców. W ogniu stanęły trzy budynki w Chorogu, w tym budynek policji, kilka osób zginęło. Na ulicę wyszło nawet kilka tysięcy osób - mieszkańcy uważają, że powyższa akcja to tylko pretekst do wytworzenia atmosfery strachu i zmuszenia ich do ślepego posłuszeństwa wobec władz. Lokalni aktywiście domagają się śledztwa w odniesieniu do tej i poprzednich akcji zbrojnych w Badachszanie, a także uwolnienia więźniów politycznych. Na razie rząd zdecydował się nie kierować do GBOA dodatkowych sił.


sobota, 10 maja 2014

Dzień Zwycięstwa ze wstążką i płowem

W Tadżykistanie nie mówi się o II wojnie światowej, tylko o wielkiej wojnie ojczyźnianej, jak w 1941 Stalin nazwał rozpoczęte w tamtym okresie działania ZSRR przeciwko hitlerowskim Niemcom. Tadżycy od 1939 roku byli wcielani do radzieckiej armii, a w samej wojnie brało udział ponad 260 tysięcy tadżyckich żołnierzy. Około 60 tysięcy Tadżyków straciło wtedy życie, a 54 otrzymało najwyższy honorowy tytuł Gieroj Sowietskogo Sojuza - Bohater Związku Radzieckiego. Dziś na terenie Tadżykistanu pozostało prawie 1,2 tys. wojennych weteranów, którym kilka dni temu prezydent przyznał dekretem jednorazową pomoc w wysokości niecałych 200 dolarów na osobę.

Propaganda stojąca za terminem wielka wojna ojczyźniana, skonstruowanym między innymi celem mobilizacji wielonarodowego społeczeństwa radzieckiego do zaangażowania w wojnę, cały czas ma się dobrze w Tadżykistanie. 9 maja z hukiem obchodzi się tu Idi Qalaba, czyli Dzień Zwycięstwa. Na ulicach z odpowiednim wyprzedzeniem pojawiają się przypominające o święcie transparenty zawieszone na latarniach, słupach i nad drogami. Na ulicach widać ludzi z przyczepionymi do ubrań pomarańczowo-czarnymi wstążkami świętego Jerzego, noszą je też pracownicy suermarketów czy restauracji. To echo upamiętniającej zwycięstwo kampanii, rozpoczętej w 2005 roku przez agencję RIA Nowosti i finansowanej przez Rosję, zachęcającej do posługiwania się miniaturką dwukolorowej wstęgi Orderu św. Jerzego. Ten order wojskowy wymyślono jeszcze w czasach carskich, a kolory jego wstęgi oznaczają płomień i dym - w nawiązaniu do heroizmu na polu walki.

wstążka św. Jerzego (Gieorgijewskaja lentoczka)
W tym roku w Duszanbe nie ma parady wojskowej w centrum miasta, ale - jak od lat - największe wydarzenia toczą się z rana w polożonym na wzniesieniu Parku Zwycięstwa. Jest tu wielki monument poświęcony ofiarom wojny, ze zdjęciami bohaterów i wiecznym ogniem. Są bilbordy, wieńce i kwiaty (zresztą skrzętnie usunięte zaraz po zakończeniu uroczystości), wojskowi z różnych jednostek, weterani wojenni i setki widzów. Ludzie życzą sobie udanego święta, a dla nas impreza kończy się w tutejszej restauracji, gdzie żołnierze częstują nas płowem i opowieścią o tym, że mają u siebie duży polski samochód - niestety jego nazwa nie przypomina niczego, co kiedykolwiek słyszałam.

na drodze z Parku Zwycięstwa
na drodze z Parku Zwycięstwa

zdjęcia tadżyckich bohaterów wielkiej wojny ojczyźnianej w Parku Zwycięstwa
usuwanie kwiatów po zakończeniu uroczystości
sesja zdjęciowa przy wiecznym ogniu



sobota, 3 maja 2014

Opowieści z lat 20.

Kilka dni temu usłyszałam na dobranoc taką historię: w latach 20. samoloty Armii Czerwonej zbombardowały Bucharę i zniszczyły stojącą na straży miasta od V wieku fortecę (Ark), a radzieckie władze zażądały przewiezienia zabytkowego bucharskiego złota do Leningradu. W Bucharze nie było kolei, więc żołnierzom (podobno byłym jeńcom wojennym z Niemiec i Czech) zajęło tydzień, żeby na koniach i osłach przetransportować skarby do Kogonu i załadować do pociągów. Ponieważ bucharski klimat jest gorący i wilgotny, męczyli się z tym transportem strasznie, więc po drodze ludzie częstowali ich chlebem i owocami, za co żołnierze płacili im… garściami złota. I tak większość lokalnych mieszkańców stała się posiadaczami tego kruszcu. W internecie można znaleźć kilka zdjęć zburzonej Buchary.
Swoją historię zburzonej twierdzy ma też Duszanbe. Kilkanaście kilometrów na zachód od miasta, w Hisorze, są pozostałości fortecy, również zniszczonej przez wojsko radzieckie. Dowódca czy gubernator radziecki w Duszanbe zażyczył sobie, żeby z kamieni z twierdzy zbudować teatr. To dzisiejsza Opera i Balet imienia Sadriddina Ajniego - wielkiego tadżyckiego intelektualisty i literata z przełomu XIX i XX wieku. Odnowiony, biały budynek otwarto na nowo w 2009 roku, po kilkuletniej renowacji. Dawniej teatr miał podobno świetną ekipę tancerzy, a na początku lat 90. wystawiano przedstawienia, w których występowało nawet ponad 60 osób. Potem wojna domowa i jej reperkusje spowodowały, że od końca XX wieku wystawia się tu niewiele, a znaczna część aktorów wyemigrowała z kraju. Dziś problem to brak młodych osób, bo chociaż kilka lat temu otwarto w Duszanbe szkołę tańca, jej absolwenci rzadko zostają profesjonalnymi tancerzami - szczególnie dziewczętom z tradycyjnych rodzin po prostu nie wypada.

Twierdza w Hisorze

Twierdza w Hisorze

Przygotowania do obchodów 3 tysięcy lat Hisoru

Budynek Opery i Baletu imienia Sadriddina Ajniego