Krótko o tym, co ostatnio słychać w kwestiach gospodaczych. Bo w kontekście
sytuacji na Ukrainie oczywiście mówi się o bezpieczeństwie i Rosji,
ale niekoniecznie człowiek zastanawia się nad tym, jak bardzo to wszystko ma bezpośredni wpływ na Azję Centralną i życie jej
mieszkańców. A tam ceny rosną, a lokalne waluty tracą swoją wartość w stosunku
do amerykańskiego dolara (oczywiście, że mówimy o dolarze, bo przecież w
świecie niezachodnim euro nie wydaje się być poważną walutą - nie ma to
jak stary, dobry dolar). W Tadżykistanie w pierwszej połowie roku
wszystko podrożało już o tyle, co przez cały 2013 rok.
Tadżykistan to kraj gospodarczo bardzo uzależniony od Rosji. Zresztą jego mieszkańcy żyją w mocnym przeświadczeniu, że nie ma alternatywy, nie tylko zresztą gospodarczej - jak sami mówią, gdyby ogłoszono referendum, pewnie większość opowiedziałaby się za przyłączeniem do Rosji. Nie widzą innej opcji.
W każdym razie kiedy rubel traci na wartości, traci też najbardziej stabilna z lokalnych walut - tadżyckie somoni. Mimo uruchomienia w Tadżykistanie rezerw walutowych, w tym roku jego waluta już straciła 5% w stosunku do dolara, a Bank Światowy prorokuje, że w najbliższych tygodniach będzie gorzej. No i Tadżycy pracujący w Rosji - główny filar tadżyckiego budżetu - przysyłają coraz mniej dolarów, bo coraz mniej mogą ich kupić za ruble.
Wydarzyło się też coś pozytywnego - zwiększył się eksport tadżyckiej żywności do Rosji i tu prognozy są optymistyczne. Tylko że kraj o słabo rozwiniętej gospodarce i niewielkich możliwościach tak naprawdę niekoniecznie będzie w stanie tym nowym potrzebom sprostać. Trudno tu przebić się na rynek, dostać kredyt, rozwinąć porządny interes.
A tu ciekawostka historyczna, czyli tadżycki rubel, który był walutą w tym kraju od 1995 do 2000 roku, kiedy zostapiło go somoni. Tak, dopiero od połowy lat 90., bo poradzieckie republiki niekoniecznie od razu rezygnowały z rubla. Tadżykistan zrobił to najpóźniej, przyjmując nową walutę w stosunku 1 rubel tadżycki = 100 rubli rosyjskich. Dopiero potem, kiedy zniszczyła ją galopująca inflacja i kryzys gospodarczy, na świat przyszło somoni - oczywiście nazwane tak na cześć legendarnych ojców tadżyckiego narodu, czyli Samanidów.
Tadżykistan to kraj gospodarczo bardzo uzależniony od Rosji. Zresztą jego mieszkańcy żyją w mocnym przeświadczeniu, że nie ma alternatywy, nie tylko zresztą gospodarczej - jak sami mówią, gdyby ogłoszono referendum, pewnie większość opowiedziałaby się za przyłączeniem do Rosji. Nie widzą innej opcji.
W każdym razie kiedy rubel traci na wartości, traci też najbardziej stabilna z lokalnych walut - tadżyckie somoni. Mimo uruchomienia w Tadżykistanie rezerw walutowych, w tym roku jego waluta już straciła 5% w stosunku do dolara, a Bank Światowy prorokuje, że w najbliższych tygodniach będzie gorzej. No i Tadżycy pracujący w Rosji - główny filar tadżyckiego budżetu - przysyłają coraz mniej dolarów, bo coraz mniej mogą ich kupić za ruble.
Wydarzyło się też coś pozytywnego - zwiększył się eksport tadżyckiej żywności do Rosji i tu prognozy są optymistyczne. Tylko że kraj o słabo rozwiniętej gospodarce i niewielkich możliwościach tak naprawdę niekoniecznie będzie w stanie tym nowym potrzebom sprostać. Trudno tu przebić się na rynek, dostać kredyt, rozwinąć porządny interes.
A tu ciekawostka historyczna, czyli tadżycki rubel, który był walutą w tym kraju od 1995 do 2000 roku, kiedy zostapiło go somoni. Tak, dopiero od połowy lat 90., bo poradzieckie republiki niekoniecznie od razu rezygnowały z rubla. Tadżykistan zrobił to najpóźniej, przyjmując nową walutę w stosunku 1 rubel tadżycki = 100 rubli rosyjskich. Dopiero potem, kiedy zniszczyła ją galopująca inflacja i kryzys gospodarczy, na świat przyszło somoni - oczywiście nazwane tak na cześć legendarnych ojców tadżyckiego narodu, czyli Samanidów.
Tadżycki rubel (1995-2000) [za: http://depositphotos.com/1274598/stock-photo-old-tajikistan-money.html] |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz